Zrywamy się spod koców o 5 rano, aby zobaczyć wschód słońca. Wspięcie się na wydmę jest jeszcze trudniejsze niż wczoraj. Śniadanko również przygotowane i wyruszamy
z powrotem. Już lepiej nam się jedzie na wielbłądach. W hotelu możemy wziąć prysznic
i wypić zieloną herbatę. Żegnamy Juna i w pięć osób wracamy do Erfoud. Reszta ekipy również nas tam opuszcza, gdyż wracają do Marrakeszu, a my jedziemy na północ do Fezu. Niestety nasz autobus jest o 20.00 i mamy 8 godzin czekania. Czas leci szybciutko. Spędzamy czas w sklepie Saniego, dzięki komu dowiadujemy się więcej o dalszej Afryce, z której pochodzi. Bierzemy również udział w pojedynku na warcaby dwóch Marokańczyków. Najlepsze spotkanie mamy jednak w restauracji. Przysiada się do nas Portugalczyk Joan, który mieszka już od roku w Erfaud. Dzięki niemu dowiadujemy się o tym kraju najwięcej. Po pożegnaniu z nim czeka nas nocna podróż do Fezu, na szczęście autobusem linii CTM (130 Dh + 5 Dh za bagaż – 1os.).