Geoblog.pl    nasz    Podróże    Maroko 2008    Pierwsze spotkanie z mediną
Zwiń mapę
2008
06
mar

Pierwsze spotkanie z mediną

 
Maroko
Maroko, Marrakech
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3378 km
 
Chyba zapomnieliśmy, że jesteśmy w muzułmańskim kraju. O godzinie 4 rano budzi nas śpiew z meczetu wzywający do modlitwy. Na szczęście zaopatrzyliśmy się w stopery, aby nadal słodko spać. Łukasz jednak nie może doczekać się zrobienia świetnych zdjęć, więc postanawia mnie zrzucić z łóżka już o 6 rano. Po zimnym prysznicu wyruszamy. Spotykamy po drodze recepcjonistę z hotelu CTM, którego poznaliśmy dzień wcześniej. On również nas poznaje i proponuje pomoc w obejściu mediny (stara część miasta). Już myślimy, że będzie oczekiwał coś za to jednakże okazał się uczciwym przyjacielem.
Z Abdulem rozstajemy się po godzinie i sami wyruszamy się rozejrzeć. O tej porze jeszcze wszystko jest zamknięte i ma niesamowity urok. Po krótkim śniadanku ( bagietka 1,5 Dh; 3 Dh chleb oraz konserwy z Polski) wyruszamy do meczetu i szkoły nauki Koranu (medresy) Abu Ben Yosself, które ciężko znaleźć w plątaninie małych uliczek. Oczywiście znalazł się pomocny Marokańczyk, ale jak się okazało za pieniądze (20 Dh). Za 60 Dh wchodzimy do 3 zabytków (muzeum Marakeszu, Ali Ben Youssef meczet
i medersa). Po wizycie powracamy do hotelu, aby zażyć wreszcie ciepłego prysznica. Później decydujemy się przejść do głównego dworca, aby sprawdzić autobusy na następny dzień. Droga jest potwornie długa a słońce nas nie oszczędza. Staramy się dojść do garbarni, gdzie wytwarzają kolorowe skóry, jednakże droga jest tak nieczytelna, iż decydujemy się na pomoc jednego z pseudo przewodników. Przyjemność kosztowała nas 50 Dh. Garbarnie nie zachwycają nas. Te, które później zobaczymy w Fezie będą bez porównania lepsze. Postanawiamy nie bawić się dłużej w gierki i sami kluczymy uliczkami, aby dojść do naszego hoteliku. Pozostaje nam tylko zobaczyć Kasbab (fortecę w królewskiej części) oraz Mellah (żydowską część). W plątaninie uliczek, ludzi, motorowerów i wszystkiego innego jest to trudne zadanie, ale wreszcie docieramy. Zwiedzamy Palais se la Bahia (10 Dh) oraz grobowce rodu Saadian (10 Dh). Do całego mellahu nie docieramy, ale w zamian obserwujemy toczące się życie. Motorowery pędzą ulicami z zawrotną prędkością, sprzedawcy ze sklepików spokojnie rozmawiają lub grają w warcaby, popijając Marokańskie whisky (zieloną herbatę), życie płynie bez zbędnych problemów. Powracamy na plac Djemna el-Fna, gdzie ponownie zapada zmrok a życie dopiero się rozpoczyna. Decydujemy się iść do kawiarenki z tarasem, umiejscowionej na piętrze tuż nad placem. Widok jest niesamowity. Dym z cudownym zapachem gotujących się potraw unosi się nad placem, dochodząc do nas. Rozbrzmiewają dźwięki, mieszają się grając muzykę. Kolory i świata tworzą surrealistyczny obraz. Warto było to zobaczyć
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
nasz

Agata Adamczyk - Maj i Lukasz Maj
zwiedzili 10% świata (20 państw)
Zasoby: 226 wpisów226 62 komentarze62 685 zdjęć685 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
29.04.2013 - 30.05.2013
 
 
06.06.2012 - 01.07.2012
 
 
07.12.2011 - 28.12.2011