Od rana "koczkodan" krzyczy za oknem. Znów ten sam horror. Dziś nasz ostatni dzień w Bangkoku i tym samym w Azji. Musimy to wykorzystać w pełni. Jedziemy zwiedzić ostatnią zabytek w Bangkoku, którego nie udało nam się zobaczyć na początku pobytu tutaj. Dochodzimy do przystani Tha Tien i przepływamy na drugą stronę rzeki do świątyni Wat Arun. Na jej szczycie podziwiamy tętniące miasto. Jej kształt przywodzi nam w pamięci świątynie w Angkor Wat. Jest strasznie duszno, więc szybko zmykamy. Niesamowite jak pogoda się zmieniała od pierwszej naszej pierwszej wizyty. Korzystamy z ostatnich uciech. Idziemy na świetny obiad oczywiście z ryżem w roli głównej. Powoli wydajemy nasze pieniądze do końca, gdyż i tak nie ma sensu zamieniać. Ostatni wieczór chcemy spędzić w dzielnicy rozpusty Patpong. Dojeżdżamy na miejsce bez problemu autobusem nr 15. Powoli show się rozpoczyna. Na Patpong 1 i 2 nocne kluby zapraszają na erotyczne show. Wchodzimy do niektórych barów, ale nie wygląda to za ciekawie. Na wstępie musisz kupić coś do picia. Minimalna cena to 100 B. Potem trzeba uważać, żeby nie dostać rachunku kilka razy większego za poszczególne show. My po 3 h wracamy na bardziej przyjazną dzielnicę. W okolicy Ko San udajemy się na ostatnią kolację. Próbujemy zupę kokosową z kurczakiem oraz pad thai (narodowy posiłek). Jeszcze ostatni rzut oka na tętniące miasto i aż żal iść spać zwłaszcza, że jutro wyjeżdżamy. Szkoda...