Geoblog.pl    nasz    Podróże    Azja Południowo-Wschodnia 2008/2009    Spokojniejsza wyspa
Zwiń mapę
2009
24
sty

Spokojniejsza wyspa

 
Tajlandia
Tajlandia, Ko Lanta
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13547 km
 
24.01.2009
Rano znów oglądamy wschód słońca. Pakujemy się i wyruszamy na drugą stronę wyspy ale tym razem łodzią za 130 B za osobę. Nie jesteśmy w stanie znów przejść z plecakami przez wzgórze. Po krótkich zakupach wchodzimy na prom na Ko Lante (350 B). Już po jednej godzinie jesteśmy na kolejnej wyspie. Na promie już decydujemy się na nocleg w bungalowie, dzięki temu mamy bezpłatną dowózkę do środka wyspy. Bungalowy z własną łazienką znajdują się tuż na małej plaży. Od razu nam się podoba. Cena 300 B też jest przystępna zwłaszcza, że na Phi Phi za gorsze warunki płaciliśmy 700 B. Od razu chcemy wynająć motor. Za cenę 200 B możemy pędzić po wyspie przez 24 h. Trochę nam jednak zajmuje opanowanie maszyny a przecież to automatyczny skuter. Prędkość nie większa niż 20 km/H:). Najpierw wyruszamy na północ, zachodnią częścią wyspy. Jedziemy naszym skuterem zatrzymując się na poszczególnych plażach. Na Long Beach (Phra Ae Beach) rozkoszujemy się chyba najlepszym obiadem jaki jedliśmy do tej pory. Kolejna plaża Klong Dao Beach i dojeżdżamy na koniec cypla do portu Saladan. Krótki rekonesans okolicy i znów pędzimy naszym skuterem . Po drodze kupujemy bilety na autobus do Bangkoku za 2 dni. Cena 750 B jest kosmiczna zwłaszcza, że płaciliśmy 350 B z Bangkoku. Niestety mają monopol i wszędzie tyle żądają. Wracamy do bungalowu i zostajemy na zachód słońca na naszej plaży. Łukasz podgląd miejscowych jak łowią ryby a ja bawię się z nowym przyjacielem - pieskiem. Łukasz niestety nie zna się na sztuce łowieni i już po 5 min od otrzymania wędki gubi haczyk. Na szczęście przyjazd Taj nie ma mu nic za złe. Wieczorem okazuje się, że na dachu naszego domku mieszka szczur. Hałasuje niemiłosiernie. Po wcześniejszych przeżyciach z tym gatunkiem wiemy, że nici ze spania. Natychmiast zmieniamy bungalow. Noc jest piękna, żal to zmarnować. Idziemy na piwko do baru na plaży. Leżymy przy ognisko i nareszcie czujemy całkowity relaks.

25.01.2009
Noc minęła spokojnie. W oddali nad rano można było usłyszeć krzyczenie "koczkodana". Zrywamy się wraz ze wschodem słońca. Bierzemy nasz skuter i wyruszamy na południe. Naszym celem jest park narodowy Mu Ko Lanta. Na trasie zapuszczamy się na każdą z plaży (Klong Khong, Klong Nin Beach). Słońce przygrzewa i oświetla cudownie każdą z nim. Im dalej na południe tym ładniej i bardzo dziko. Ostatnie odcinki są dosyć górzyste i co najgorsze nie utwardzane. Często muszę schodzić z motoru, bo nie daje rady na piasku pod górkę. Niestety również raz zaliczamy glebę z naszym skuterem. Ale nie poddajemy się i wreszcie dojeżdżamy do parku. Udaje nam się dostać bilety dla studentów (100 B). Dobrze, że wciąż wyglądamy młodo :). Park pokrywa południowy koniec wyspy. Na końcowym cyplu znajduje się latarnia morska do której się kierujemy. Z góry oglądamy klifowe wybrzeże i okoliczne wyspy. Malutka plaży z błękitną wodą przyciąga mnie. Udajemy się na ok 2km trasę krajoznawczą wzdłuż klifu przez las. Wspinania się po schodach jest dużo i w sumie zobaczyliśmy tylko dziki, wielkie drzewa i kopce termitów. Wracając na północ bardziej uważamy na drodze. Nie chcemy już zaliczyć kolejnej gleby. W świetnej restauracji na plaży delektujemy się obiadem zanim wyruszymy w dalszą trasę. Pędzimy naszym skuterem. Prędkość dochodzi już do 60 km/h. W połowie trasa północ-południe skręcamy na wschód. Wyjeżdżając w górę dojeżdżamy do środka wyspy. Z punktu widokowego z jednej restauracji podziwamy wschodnią część wyspy. Jakże inną od zachodniej. Pola, brak domostw i plaż. Nie możemy się oprzeć i jedziemy tam zobaczyć więcej. Dojeżdżamy do miasteczka Lanta Town-starej i pierwszej osady wyspy. Drewniane domy na głównej ulicy tworzą niezwykły klimat. Podziwiamy to miejsce ale po krótkim czasie już pędzimy na północ. Niemiłosierny skwar daje się we znaki. Tym razem ja jestem za sterem naszego wehikułu. Dojeżdżamy do portu i znów na południe do naszych bungalowów. Nareszcie mamy czas na odpoczynek. Kąpiemy się w morzu, spacerujemy po miękkim piasku zbierając kolejne muszle. Kolejne godziny to relaks na hamaku. Oj jak my to lubimy.

26.01.2009
Rano ostatnia kąpiel w morzu, pakowanie i o 12.30 już podjeżdża po nas minibus do Krabi. Jest skwar i klima słabo działa. Dojeżdżamy d Krabi, przesiadamy się do tuk tuka i dopiero dojeżdżamy do stacji, gdzie podjeżdża autobus. O 16.30 ruszam na zajęcie dobrego miejsca. Udaje mi się z samego przodu, ale nic to nie daje bo siedzenia nie wygodne. Droga na szczęście mija szybko.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
nasz

Agata Adamczyk - Maj i Lukasz Maj
zwiedzili 10% świata (20 państw)
Zasoby: 226 wpisów226 62 komentarze62 685 zdjęć685 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
29.04.2013 - 30.05.2013
 
 
06.06.2012 - 01.07.2012
 
 
07.12.2011 - 28.12.2011