14.01.2009
Dzisiaj zwiedzamy małe 15 km kółko. O 4.45 czeka już na nas Bo. Pędzimy do jeziorka Sras Srang na terenie świątyń. Jest koszmarnie zimno. Wschód słońca jest dopiero po 6.00 a my nadal marzniemy. Otaczają nas dzieci oferują pocztówki i książki do kupienia. Małe i duże błagają o pieniądze. Dużo z nich bardzo dobrze mówi po angielski a wszystkiego uczą się od turystów. Wraz z pojawieniem się słońca rozpoczynamy nasze zwiedzanie. Kolejne świątynie są coraz piękniejsze i bardziej interesujące. Zaczynamy od Banteay Kolei. Jesteśmy sami. Jest cicho i urokliwie. Choć świątynia nie jest w pełni zachowana jest to nasze pierwsze spotkanie z sztuką i architekturą Kmerów. Przechodzą wzdłuż wąskich świątyń czujemy się jak w tamtych czasach. Ta Prom zachwyca nas. Ogromne drzewa oplatają i wyrastają na murach powoli otaczając cały teren świątyni. Z szczytu piramidowej świątyni Ta Keo spoglądamy na panoramę okolicy. Malutkie świątynie Thammon oraz Chao pilnują wejścia na drodze do Angkor Thom. Są małe, ale pięknie rzeźbione. Pobyt w każdej ze świątyń zajmuje nam do dwóch godzin. Przyglądamy się misternym rzeźbą i płaskorzeźbą na ścianach. Postacie bóstw, zwierząt, roślin i innych postaci nadal są wspaniale zachowane. Na końcówkę pozostawiamy najwspanialsze z nich. Przez ogromną bramę wschodnią z głową o czterech twarzach buddy przejeżdżamy do Angkor Thom. Cały kompleks jest bardzo duży. Poprzez malutkie świątynie dochodzimy do pozostałości murów pałacu, nazwanego tarasem słoni i tarasem króla. 300 m taras słoni przedstawia dobrze zachowane płaskorzeźby przedstawiające słonie i sceny historyczne z udziałem słoni. Taras króla Lepera jest udekorowany na całej długości niezliczoną liczbą postaci apsara czyli tańczących dziewczyn. Wygląda to niesamowicie. Najważniejsza jest jednak świątynia Bayon. Powala na miejscu. Na każdej z 56 wież tzw. prangów znajdują się wyryte na cztery strony świata twarze buddy. Całe mury pokryte są misternie wyrzeźbionymi płaskorzeźbami. Przechodzimy i oglądamy poszczególne elementy. Jest w tym wszystkim ład i porządek. Z zewnątrz dopiero świątynia robi wrażenie. Każda z twarzy na ciebie patrzy.
Przejeżdżamy kolejną bramą z Angkor Thom do ostatniej ze świątyń, a najważniejszej czyli Angkor Wat. Przechodzimy długim mostem nad fosą otaczającą kompleks i naszym oczom ukazuje się to cudo architektury. Jak zaczarowani podążamy w kierunki widocznych 3 wyglądających jak kolby kukurydzy wież. Kilka schodów i już jesteśmy na pierwszym poziomie. Przechodząc wokoło centralnej części pod arkadami podziwiamy historię imperium zapisaną poprzez płaskorzeźby na długości 800m. Wszystko wspaniale zachowane. Po prostu ufff. Kolejne schody, korytarze, dziedzińce, wierze robią na nas wrażenie. Obowiązkowo punkt wizyty w Azji.
A wieczorem to już tylko na nas czeka świetne jedzenie kmerowskie. Łukasz to aż dwie porcje konsumuje
15.01.2009
Dzisiaj duże kółko. Wyruszamy już później bo o 8.00. Zaczynamy od świątyń piramidowych z pierwszego okresu Pre Rup oraz East Mebon. Po drodze podziwiamy sprawności wędkarskie tutejszych mieszkańców, którzy potrafią nawet w błocie sprawnie zarzucać siecią i łowić rybki. Prawdziwa sztuka. Kolejne już z okresu Angkor zachwycają jak wczoraj - Ta Son, Neak Pean z 4 basenami oraz Preah Khan. Ta ostatnia jest zagadkowa, mroczna z pięknymi płaskorzeźbami. Niesamowite, że jeszcze niedawno temu była cała zarośnięta dżunglami. W części wschodniej spędzamy popołudnie. Jeszcze ostatni rzut oka na Bayon i wracamy w stronę Angkor Wat. Żegnając się z tym miejscem będziemy mieć go długo w pamięci.