Geoblog.pl    nasz    Podróże    Azja Południowo-Wschodnia 2008/2009    Święta gdzieś na końcu świata...
Zwiń mapę
2008
24
gru

Święta gdzieś na końcu świata...

 
Laos
Laos, Muang Ngoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9721 km
 
24.12.2008
Łódką o godz 11 odpływamy z Nong Khiaw do małej wioseczki Muang Ngoi Neua. Odcięta od świata wioska jest osiągalna tylko łódką, gdyż żadna droga tam nie dochodzi. W takim zamkniętym miejscu właśnie chcieliśmy spędzić święta. Na miejscu bez problemu znajdujemy nocleg w bungalowie (50.000 za 4 os- 2 duże łóżka) z widokiem na rzekę.
Od razu staramy się wybrać na króciutki trekking. Oczywiście dostajemy propozycję wyjścia z przewodnikiem. Nas to nie interesuje. Dojście do pierwszej wioski Ban Na zajmuje 1,5h i nie jest trudno tam samemu dotrzeć. Po przejściu przez szkolny plac dochodzimy do jaskini, gdzie żądają od nas zapłaty po 10.000 na głowę. Okazuje się, że pieniądze idą do okolicznych wiosek. Dalszą drogą dochodzimy do pól, gdzie rośnie ryż podczas pory deszczowej. Tereny są cudowne. Góry naokoło, pola uprawne, bydło i drewniane wioski. Tereny odcięte i bez rzeszy turystów. Dochodzimy do wioski. Wszystko wygląda jak z innego świata. Drewniane domy na palach, inwentarz dookoła, biegające dzieci. Powolnie toczy się życie, odcięte od rzeczywistości. Ludzie tam mieszkający są mili i uśmiechnięci. Nie są to typowi Laotańczycy tylko plemię Hmongów.
Wigilię spędzamy przy naszej bambusowej chacie w czym co można nazwać restauracyjką. Pięknie ubrani w po prostu czyste rzeczy udajemy się na nasze miejsce. Opłatek niestety, gdzieś mi zaginął, więc dzielimy się chlebem pszennym pieczonym na ognisku. Na stoliku mamy 4 ryby (bardzo małe i ościste), frytki, sałatka i oczywiście Beer Lao. Dodatkowo właściciel guesthouse'u częstuje nas wódką ryżową czyli takim bimbrem i ciastem z bananem. No takich świąt to nigdy nie mieliśmy...

25.12.2008
Dziś Boże Narodzenie, więc należy nam się leciutkie lenistwo. Wynajmujemy wędki i odchodzimy daleko od wioski bo tam łowienie jest zabronione dla turystów. Po 3 h chłopaki już się zniechęcają. Spławika brak haczyki odpadły i ryb brak. Ważne, że była dobra zabawa. Po drodze do wioski udaje nam się znaleźć owoce grejpfruta, które zjadamy później z ochotą. Resztę dnia nadal spędzamy relaksująco. Leżymy w hamaku, czytamy książki oraz chodzimy na spacerki po wiosce. Spotykamy również byłego nauczyciela angielskiego (Laotańczyka), który obecnie organizuje trekkingi. Opowiada nam o sobie, o wiosce i o pracy. Gdy zapada już zmrok idziemy na sesję z zachodem słońca nad rzeką. Podziwiamy po raz ostatni te wspaniałe krajobrazy. Szkoda, że nie możemy zostać na dłużej...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
nasz

Agata Adamczyk - Maj i Lukasz Maj
zwiedzili 10% świata (20 państw)
Zasoby: 226 wpisów226 62 komentarze62 685 zdjęć685 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
29.04.2013 - 30.05.2013
 
 
06.06.2012 - 01.07.2012
 
 
07.12.2011 - 28.12.2011