Znow wczesna pobudka. Jest nas sporo wiec kolejka do prysznica sie wydluza. O 9.15 jestesmy juz na Isani a potem Ortachala bus station. Dobrze ze bylismy tu z Lukaszem 2 razy bo ekipka nie ma sie o co martwic. Udaje sie wcisnac do jednej marszrutki. 7 osob jedzie do Sagarejo a my z Basia i Mackiem do Sighnaghi. Ekipa z Opola chce jeszcze zobaczyc David Gareja my juz tam bylismy. Po 12 jestesmy juz na miejscu (7 lari/os) i przez nastepne 6 godz kszatamy sie po miescie. Miasteczko jest bardzo ladne. Cale odnowione na szczycie gory z dobrze zachowanymi murami. Jest to spokojnie a kawka w centrum to sama przyjemnosc. Zwlaszcza ze non stp mamy towarzystwo pieskow, ktore chyba nas tutaj pokochaly. W miedzy czase znajdujemy nocleg w hotelu Maia (20 lari). No w takim pieknym domu to jeszcze nie bylismy. A taras jest swietny. Juz sie nie moge doczekac jutrzejszego sniadania na nim. Dzisiaj sie znacznie ochlodzilo ale to dobrze bo te upaly byly niedozniesienia. Na wieczor planujemy tour po miescie bo pieknie bedzie oswietlony i pewnie zobaczymy sie z reszta ekipy, ktora dopiero co dojechala.