5.15 budzik, prysznic plecaki na bary i opuszczany cieply pokoj. Juz z za progu oczom ukazuje sie oswietlony ciepla barwa porannego slonca Kazbeg. Na jego tle widoczny jest kosciol, bedacy jeszcze przez ok. 2 godziny w cieniu lezacych po przeciwnej stronie Kazbegi szczytow gorskich. Sama wspinaczka pod kosciolek zajmuje nam ok. 50 min. Droga jest na skroty jest bardzo stroma ale skraca w znaczny sposob czas wchodzenia. Gdyby zastala nas deszczowa pogoda napewno zdecydowalibysmy sie na spacer asfaltowa droga wijaca sie wokol wzgorza.
Widok spod kosciola robi niesamowite wrazenie, odrazu zrozumielismy dlaczego warto zobaczyc Kazbeg w porannym swietle, gdy nie przykrywa go jeszcze parasol chmur.. Ja jak wariat strzelam migawka aparatu w kierunku naszego bohatera a Agata nie chcac tracic czasu na ciagle pozowanie lapie sie za przygotowanie sniadania, ktore w takiej scenerii smakuje podwojnie. Po okolo 1 godzinie biegania tu i tam zabieramy sie a szlak prowadzacy do lodowca. Drozka poczatkowo prowadzi lekko pod gorke i przez wysokie krzaki ale pozniej juz jest tylko wyzej wyzej i wyzej. Kazde nastepe zdobyte wzgorze odkrywa nowe wyzwanie. Po okolo 2 godzinach mocnego podejscia docieramy do punktu widokowego na ktorym zostala ustawiona z kanieni prowizoryczna kapliczka. Z tego miejsca do lodowca jest jeszcze okolo 1 godziny spokojnym szlakiem wymagajacym przejscia niewielkiego strumienia. Na szczescie w trakcie delektowania sie widokami spotykamy pare z Zywca- Basie i Macka, ktorzy to wracaja po nocy spedzonej w meteo. Rozgadujemy sie jakies poltorej godzinki. Wysluchujemy o podnoszacym adrenalinke przejsciu przez lodowiec o "klimacie" pnujacym w stacji meteo oraz o bardzo mroznej nocy spedzonej w zamarznietym namiocie. Umawiamy sie Mackiem i Basia na wieczor w Kazbegi i decydujemy sie na podejscie chociaz na kilkaset metrow pod lodowiec. Nsluchalismy sie jeszcze w hostelu o nadchodzacym pogorszeniu pogody i to nas mobilizuje do szybszego marszu, takze widok nadchodzacych ciezkich burzowych chmur dodaje sil by osignac cel jaknajszybciej. Pod lodowcem znowu mala sesja i przegonieci mocnym wiatrem kierujemy sie szlakiem powrotnym.
3 godziny i jestemy juz pod kosciolem. Nastepnie stromy spacer na skroty do Gelati i czas na zasluzony odpoczynek! W tle za drzwiami slyszymy odglosy nadchodzacej burzy.
Wieczorem spotykamy sie z parka z Zywca oraz z 5 Polakow z Opola. Planujemy razem oposcic Kazbegi wynajeta marszrutka (15Lari).
Tak koncymy nasz wieczor. Jutro powrot do Tbilisi i odczuwamy juz powoli nadchodzacy kres naszej podrozy.