Dzisiaj czeka nas dlugi przejazd. Juz nas to troche przeraza bo upal ogromny a w marszrutce popoludniu jest juz niedozniesienia. Wyruszamy z naszego hostelu i pod uniwersytetem lapiemy autobus nr 1 do Mc Donalda gdzie jest stacja. W ostatniej chwili udaje nam sie wejsc do marszrutki, ktora dojezdza do Achachlyke (nie wiem jak sie pisze dokladnie). Tak musielibysmy pewnie zmieniac w Borjomi. Po ciezkiej i dlugiej ok 5godz jezdzie jestesmy na miejscu. Szybko podejmujemy decyzje, iz nie ma co tu siedziec tylko od razu jedzmy do Vardzi. Autobus jest za 2 godz. My w miedzy czasie idziemy do fortu albo raczej mowiac do czegos co sie buduje. Niesamowite ze w kolejnym miescie odnawiane sa cale stare dzielnice. Tutaj pozostalosci fortu zostaly calkowicie odbudowane. Prace nadal trwaja ale widok jest niesamowity i mozna sobie wyobrazic jak to wygladalo kiedys. Robimy jeszcze zapasy na droge bo w Vardzie ze sklepem moze byc ciezko i z 2 kg owocow i ogromnym 5 kg arbuzem jakbysmy mieli malo bagazy:))) odjezdzamy. 1,5 godz jazdy i juz widzimy w oddali skalne miasto. Kierowca poleca nam miejsce tuz przy rzece z widokiem na caly kompleks i jest super. Drewniany domek w ktory jest kilka lozek jest zajmowany tylko przez nas (10 lari za os). Jakos Niemcy ktorzy przyszli pozniej sie nie skusili na spanie z nami :). Dodatkowa atrakcja sa laznie siarkowe. W starej ruderze zrobiono maly basem do ktorego caly czas wplywa woda z goracych siarkowych zrodel. Niezle cuchnie ale kapiel jest fantastyczna, szkoda tylko ze opalenizna znika szybko. Tak wiec ta goraca kapiela i posilkiem w formie arbuza konczymy nasz dzisiejszy dzien.