Ostatni dzien w Armenii zaczynamy od sniadanka przygotowanego przez wlascicielke hotelu (1000dram) i zaraz po nim pedzimy taksowka (600dram) na miejsce przyjadu marszrutek. Meldujemy sie po 10 minutach na przystanku, niestety musimy nasz odjazd w kierunku granicy z Gruzja opoznic o 1 godzine poniewaz marszrutka z dziewiatej byla juz mega napchana a na widok naszych tobolow kierowca wcisnal gaz do dechy i ruszyl z piskiem opon 20 letnia maszyna. Po godzinie szwedania sie na 2 metrach kwadratowych podjezda 40 letni wehikul made in Ukraina. Po zatrzymaniu kierowca sie zapomnial i zgasil na chwilke silnik. Zaraz po wejsciu na poklad zmuszeni zostalismy grzecznymi usmiechanmi i skiwieniami glowy armenczykow o zejscie z pokladu i lekkie jego popchanie. Zadzialalo! Maszyna ruszyla!(1000dram za osobe)
Droga do granicy bez zadnych niespodzianek, kierowca mial w pamieci ostatnie przekrecenie w stacyjce kluczyka. Po okolo 1 godzinie, wysiadamy przed przejsciem granicznym. Bramka armenskia, bramka gruzinska i wedrujemy dalej z tobolami w celu zlapania maszyny w kierunku Tbilisi. Po godzince oczekiwania az kierowca marszrutki przypomni sobie ze ma jechac do stolicy-odjezdzamy(5 lari za osobe)! 2 godziny i ladujemy na dworcu kolejowym zkad odjezdza za chwilke marszrutka do Kutaisi (7lari za osobe). Ostatni przystanek 3 godzinnej podrozy znajduje sie obok makdonalda. Pytamy o noclegi taksowkarzy, pracownikow maka, taksowkarzy i nic. Ceny jak dla nas bardzo wysokie 50-70 Lari za dwojke. Wkoncu taksowkarz poleca nam jeden z hosteli-co sie pozniej okazalo byl pelny! No to zawozi nas do nastepnego postsowieckiego lokum. Lekkie pertraktacje i placimy 40 Lari (klimatyzowany pokoj z TV + taxi 10 Lari). Pamietna to noc- Polska za burta euro! Porazka z Czechami 1:0