Wysypiamy sie dosc dobrze. Nie zmarzlismy tej nocy. Lukasz wyskakuje z samego rana do swiatyni na zdjecia. Mnie swiadomosc sciagniecia butow przy tej temperaturze troche przeraza i zostaje w pokoju. Idziemy jeszcze raz do swiatyni w poludnie. Dzisiaj mamy dzien relaksu i tylko siedziemy pod murkiem w sloncu przysluchujac sie spiewom ze swiatyni. Jest na prawde nastrojowo. Czasem tylko nasza cisze przerywaja Hindusi, ktorzy bardzo chca zrobic sobie z nami zdjecie lub zamienic pare slow. Wieszkosc z nich nie czesto widzi biala osobe.
Platamy sie do popoludnia. O 18.30 wyjezdzamy juz na dworzec kolejowy (70 Rs tuk tuk), gdzie czeka na nas kolejny pociag. Miejsca mamy dobre, nie smierdzi za bardzo i jest calkiem cieplo. Dobrze ze zawsze mam ze soba stopery bo tutaj tak chrapia ze stukot pociagu nawet tego nie zaglusza.