Ostatnie pozegnanie z Andrzejem i Alicja i czas wyruszyc w dalsza droge. Szkoda ze musimy sie rozdzielic. A bylo tak swietnie. Kochani zyczymy wam szerokiej drogi.
Z dworca Ketapang dosc szybko odjezdza lokalny autobus do Probolingo. Ok 5 godzinna trasa przebiega dosc przyjemnie. Kierowca pedzi na zlamanie karku ale dzieki temu mamy bardzo dobra wentylacje w srodku. Przystanki dla podroznych sa w kazdym miejscu i kazdy kto chce jechac z nami musi zajeczym susem wskoczyc do pojazdu. Dluzsze postoje sa nam umilane przez roznych grajkow ktorzy spiewaja graja poczawszy od gitary, bebna, cymbalow etc.czasami z duzym powodzeniem. Po porzyjezdzie na dworzec w Probollingo tlum kierowcow otacza nas wianuszkiem. Kazdy chce wiedziec gdzie jedziemy. My juz wiemy ze zielone minibusy odjezdzaja pod Bromo ale chcemy byc pewni ze jeden z nich odjedzie natychmiast a nie bedzie czekal pare godzin na wypelnienie pasazerami. Na szczescie bus jest pelny i odjezdzamy. Lukasz zaloapal sie na Vipowskie siedzenie na dachu.
Kreta droga pedzimy po Bromo. Za oknami pola uprawne: cebula, pomidory, ziemniami. Czuje sie jak w Polsce. Po ok godzine podjezdzamy do samej krawedzi kaldery. Pare krokow i juz ksiezycowy obraz przed nami. Pedzimy do jednego z losmenow za 60.000 za 2os pokoj (gdzie spali wczesniej Alicja i Andrzej), obiad i juz schodzimy na dno kaldery. Sciezka- tzw skrot jerst obo hotelu z posagiem jezdzca na koniu. Tak jest najszybicej i nikt nie pobiera zadnej oplaty za wejscie.
Mamy 3 godziny do zachodu slonca. Podziwiamy wulkan Mt Batok ktory wyglada dokladnie jak babka piaskowa na swieta Wielkanocne i na szczycier jest plaska. Oczywiscie nie mozemy sie powstrzymac i wychodzimy na wulkan. Sciezka jest strona i mozna latwo sie poslizgnac. Z gory mamy juz piekny widok na wulkan Bromo i Semeru. Aparat idzie w ruch. Trudno sie opanowac. Juz po zmroku docieramy do wioski. Kolacja jak zwykle mie goreng i nasi goreng w warungu(restauracyjce) ponizej. Wracamy do pokoju, temperatura bardzo spadla a my znow dzisiaj nie pospimy