Śpimy jak dzieci do 8 rano. Widocznie nasz organizm bardzo tego potrzebował. O 9 możemy zjeść śniadanie (było w cenie noclegu) w formie jajecznicy i tostów. Ostatnie pakowanie i opuszczamy hostel. Mamy w planie pokrzątać się jeszcze po Singapurze i odwiedzić wyspę Sentosa. Metrem przejeżdżamy do Harbort Front i przechodząc przez centrum handlowe ViVo a pożniej mostem z tzw.promenadą dochodzimy do wejścia na wyspę. Opłata 1 $ za os. My mamy w planie tylko pokrzątać się po okolicy ale jak ktoś ma ochotę to na pewno warto wstąpić do Universal Studio i podwodnego akwarium, największego na świecie. Ceny w granicach 30 $ za os.
A sama wyspa Sentosa to taki ogromny park rozrywki z hostelami, sklepami, restauracjami i sztucznymi plażami, gdzie właśnie zmierzaliśmy. Na plażach Siloso i Palawan można się pokąpać w morzu i wylegiwać na piasku. Do tego całe zaplecze gastronomiczne i rekreacyjne. Łukasz oczywiście nie mógł wytrzymać w tym upale więc najlepiej się czuł w morzu a potem we fontannach i pod prysznicami. Pomiędzy plażami jeździe bezpłatny autobusik więc jak już przeszliśmy wszystko, to złapaliśmy ten busik do miejsca do miejsca skąd odjeżdza naziemna kolejna do wyjścia. Ona również jest bezpłatna. Na Sentosę można również dostać się kolejką górską i myślę, że widoki muszą być niezłe.
My po kilku godzinach na wyspie już jesteśmy wykończeni i czas ruszyć na chińską dzielnicę. Wczoraj mieliśmy hinduski obiad a dzisiaj mamy ogromną ochotę na chińszczyznę. A więc 2 przystanki metrem i wychodzimy na kolorową ulicę Pagoda. Mamy w planie rozglądnąć się za pamiątkami ale ceny są bardzo wysokie w porównaniu z innymi krajami azjatyckimi. Kupuje tylko 3 wachlarze za 10 $. Ale czas coś zjeść. W uliczce gdzie jeszcze 3 tyg temu było bardzo dużo straganów z jedzeniem odbywa się remont i pozostają nam tylko restauracje. Ceny są wysokie i szukamy dalej. Po czasie dochodzimy do knajpi gdzie stołują się tylko Chińczycy. Wybieramy potrafi znajdujące się na ladzie i jest to strzał w dzisiątkę. Za 10$ objadamy się do syta.
Czas leci i my również musimy się pożegnać z Azją. Wracamy aby wziąść prysznic i jedziemy metrem na lotnisko. Oddajemy wcześniej bagaże i mamy czas na obejście wszystkiego. Lot jest o 23:00.
No szkoda :(