Lot nas zmiazdzyl. Po 17 godzin jestesmy na miejscu. Bez problemow udalemy sie na metro i przejezdzamy zielona linia w strone Little India. Decydujemy sie na pojedyncze bilety, ktore bez problemow mozna kupic w maszynach na kazdej stacji. A cena zalezy od stacji do ktorej zmierzamy.
Jedziemy na dzielnice hinduska bo podobna tam mozna znalesc najtansze noclegi. Przy stacji Farrer Park idziemy do Ali's nets house. Double room 40 $ singapurskich, a dormitorium 15$ od osoby. Jestesmy skonani i nie mamy juz sily szukac czegos innego. Trzeba przyznac, ze to miejsce nie ma zbyt dobrego standardu, no ale coz.
Szybki prysznic i udajemy sie w miasto by sie rozejrzec co za 3 tygpdnie bedziemy tu chcieli dokladniej zobaczyc.
prawie od 20godz. jestesmy w klimatyzowanych pomieszczeniach, i ciezko opisac co czujemy po wyjsciu na powietrze. Ja probuje to porownac do suszarki skierowanej w twarz. Mamy nadzieje ze tylko w tej miejskiej dzungli upal nam da poppalic, dalej powinno byc znosniej!
Zwiedzamy
China Town- ciekawe stragany, liczne fasady budynkow- warte zobaczenia.
Boat Quay-wzdluz rzeki wyyyyysokie budynki, niektore przeciekawe w swojej oryginalnosci- fajnie, czysto, warto!
Marina Bay- Zatoka z mega dziwnie skonstruowanym Marina Bay Sands hotel, pokaz fontann z iluminacjami laserowymi i muzyka (start 20 godz.) i Merlion Fontanna, ktora jest oficjalnym symbolem Singapuru. W drodze powrotnej zmuszeni jestesmy do kilkukrotnego wstapienia do klimatyzowanych sklepow. Metro i juz szykujemy sie do snu. Dormitorium to pokoj 3 na 5m z 4 parami lozek pietrowych- materace wyciorane na maksa, brak poszewki i smrod szczochow roznoszony duzym wiatrakiewm marki philips. Na bocznej scianie znajduje sie klimatyzacja. Szkoda czasu na opisywanie nieprzespanej nocy- albo za zimno albo za goraco-jeden chce klime drugi nie!